To jest wojna. Wojna o polską duszę, której po wyjściu z antykomunistycznego podziemia się wyrzekliśmy. Wojna z własnym lenistwem, niechęcią do podejmowania wielkich wyzwań, minimalizmem oczekiwań i wyobraźni. Wojna, którą w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku próbował rozpętać Zbigniew Herbert, wzywając Polaków do powrotu na ubitą ziemię. “Pan Cogito ma kłopot z demokracją" - tak mu na to wówczas odpowiedziano.
Smoleńska tragedia daje nam szansę na nowy romantyzm, ukazujący dzieje Polski w perspektywie duchowej. Czas wreszcie przestać wstydzić się żarliwego patriotyzmu i katolicyzmu, który przez wieki stanowił o naszej tożsamości i sile. Pora przywrócić naszej kulturze wykpione przez cyników wielkie słowa, takie jak Bóg, prawda, dobro, honor, ojczyzna. Odzyskać pasję, odwagę, zdolność do ponoszenia krwawych ofiar, eschatologiczną wyobraźnię. I zacząć naprawdę kochać Polskę, a nie traktować ją jak miejsce do mieszkania.
Obawiam się, że ta wspaniała, rozpalająca ducha, życiodajna wojna światów kłóci się z socjotechniczną ideą “polityki miłości”. Żadnej zgody między politykami nie będzie. Jeśli choć część narodu podejmie to wyzwanie, zwolennicy narodowego minimalizmu – nie tylko w parlamencie – mogą mieć ciężkie życie.
Wojciech Wencel
———
Powyższy fragment tekstu przytaczamy za stroną internetową autora.